Kim jestem Sonia Siemiernik
Katarzyna Burchacka - Klimczuk

Katarzyna Burchacka - Klimczuk

Kim jestem? Sonia Siemiernik

Podziel się wpisem z innymi

Kim jestem?

 

 

Do niedawna jeszcze tego nie wiedziałam. Byłam po prostu mamą wychowującą 3  małych chłopców, która zrezygnowała z pracy.
W domu spędziłam łącznie 6 lat, bo najpierw ciąża zagrożona, a potem kolejne dzieci.

 

Po pewnym czasie przestałam być tą samą osobą, którą byłam przed ciążą. Zmieniłam się. Codzienna opieka nad dziećmi oraz wykonywanie codziennie tych samych czynności w domu nie działały na mnie dobrze. Koleżanki realizowały się w pracy, a ja zachodziłam w kolejne ciąże. Kocham nad życie moje dzieci, ale w pewnym momencie przestałam kochać samą siebie. Ciągłe przebywanie w domu, zmęczenie, złość, frustracja, pandemia zmieniły mnie. Z wesołej, roześmianej dziewczyny stałam się wiecznie zmęczona i nieszczęśliwa.

 

Chciałam czegoś więcej. No właśnie…czegoś. Sama nie wiedziałam czego. Wiedziałam, że chcę zacząć robić coś co pozwoli mi się wyrwać z matczynych obowiązków. Coś co będzie mi sprawiało radość, że znowu będę zajmować się czymś więcej niż opieką nad dziećmi.

 

W pewien grudniowy dzień przeglądając Instagrama i narzekając, że wszyscy wiedzą co chcą w życiu robić tylko nie ja, trafiłam na profil pewnej Fotografki Basi , która odmieniła moje życie. Jej zdjęcia mnie tak po prostu zachwyciły. Pomyślałam, że ja też bym chciała umieć robić takie zdjęcia swoim dzieciom. Tego dnia wpadłam na pomysł, że się tego nauczę. Ale, żeby nie było tak kolorowo przez długi czas nie zrobiłam z tym nic. Każdego dnia oglądałam te zdjęcia i myślałam, że muszę się w końcu tego nauczyć.

 

Końcem lutego Basi ogłosiła nabór na kurs online Fotografii. Wtedy bez zastanowienia chciałam wziąć w nim udział. Tylko, że za bardzo się bałam to zrobić. Miałam milion wymówek: pieniądze, a co jeśli się nie nauczę, a co jeśli mi się nie uda? Jednocześnie bardzo tego chciałam, ale mój strach był silniejszy.
W ostatni dzień zapisów, kiedy miejsca kurczyły się w zastraszającym tempie, zadzwonił do mnie mąż i powiedział: „Sonia, słuchaj. Jeśli naprawdę chcesz robić ten kurs to go wykup. Nie zastanawiaj się, nie bój się, tylko to rób!” To on mnie popchnął do tej decyzji.
Ale wtedy los postanowił odrobinę ze mnie zadrwić. W momencie, kiedy chciałam zrealizować płatność miejsca się skończyły. Wtedy pomyślałam, że straciłam coś co naprawdę chciałam zacząć robić. Poczułam ukłucie żalu, że zmarnowałam szansę, że przez strach spóźniłam się. Wtedy mój mąż (prawie zawsze optymista) mówi: „Zamiast narzekać i użalać się nad sobą, weź sprawy w swoje ręce i napisz. Może akurat zwolni się jakieś miejsce”.
No i napisałam. Okazało się, że są 2 nieopłacone miejsca i tym sposobem dostałam się na kursy. Szczęście, strach i ekscytacja mieszały się ze sobą. Nie mogłam uwierzyć, że zrobiłam coś tak według mnie szalonego. Dzięki mojemu Michałowi, który mnie zmotywował, zrobiłam najbardziej wtedy szaloną rzecz w moim życiu.

 

Po kursach nabrałam trochę wiary we własne możliwości. Zakochałam się w fotografii tak naprawdę. Pomyślałam wtedy, że może by tak zacząć w przyszłości zarabiać na tym. Ale zaraz pojawiła się myśl w głowie, że przecież kto będzie chciał przychodzić do mnie na zdjęcia? A co z dziećmi? Przecież ja nie mogę pracować, nie dam rady pogodzić tego z opieką nad dziećmi.
W pewnością siebie oprócz mojego M. pomógł mi również Klub, do którego dołączyłam po odbytych kursach u Basi. Wtedy nabrałam pewności, że skoro dałam radę zrobić 2 kursy przy 3 dzieci to i z resztą dam radę. Opieką nad dziećmi przecież będziemy się z M. dzielić i jakoś wszystko pogodzimy.
Założyłam więc profil na FB i…. no właśnie. Wtedy przeraziłam się, że będę musiała opublikować i pokazać wszystkim moje zdjęcia.
Tym razem strach mnie nie pokonał i zrobiłam to.

 

W tym momencie, powoli rozkręcam swoją działalność. Zdobywam klientów i ich zaufanie. Mam za sobą kilka płatnych sesji oraz kilka darmowych projektów. Uczę się social mediów, żeby lepiej sprzedawać i prezentować swoje usługi. Buduję małymi kroczkami swoją markę osobistą.

 

Kim jestem teraz?

 

W ciągu tych kilku miesięcy stałam się inną kobietą. Dalej jestem przede wszystkim mamą, ale już nie tylko. Jestem kobietą, która w końcu w wieku 30 lat znalazła swoją pasję, która chce rozwinąć swoją działalność. Jestem pewniejsza siebie, bardziej odważna. Kieruję się zasadą: „Bój się i rób!”

 

Wzięłam odpowiedzialność za swoje życie i zaczęłam się rozwijać zamiast żyć z przekonaniem, że nic nie umiem i do niczego się nie nadaję.
Nie jest łatwo, ale wiem, że zaczęłam robić coś co sprawia mi niesamowitą satysfakcję. Wierzę w to, że sprawiam również wielką
radość moim klientom, którzy otrzymują ode mnie zapisane swoje wspomnienia. Dostają zatrzymane radosne chwile swoich dzieci w moich kadrach.
Myślę, że robiąc coś co sprawia nam tak ogromną radość, wkładając w to swoje serce odniesie się sukces.
Trzeba tylko w to uwierzyć i zmienić podejście do życia.

 

Photo on unsplash by Patryk Donnelly.

Największa satysfakcją dla blogerki jest pogadać.
Jeśli jesteś tu po raz pierwszy powiedz cześć, jeśli znamy się już dłużej powiedz coś więcej.
Napisz, skomentuj, poznajmy się, pogadajmy.

Jeśli ten wpis Ci się spodobał i czujesz, że spodoba się też Twoim znajomym – będę wdzięczna, jeśli udostępnisz go na  Facebooku
Dużo mnie jest też na Instagramie. Rozkręcam się na Instastories (powoli, ale jednak).

Udostępnij na FB

Dodaj komentarz