Jaki jest Twój związek z samą sobą (6)
Katarzyna Burchacka - Klimczuk

Katarzyna Burchacka - Klimczuk

A Ty? Kochasz siebie ?

Podziel się wpisem z innymi

JAKI JEST TWÓJ ZWIĄZEK Z SAMĄ SOBĄ?
jestem za bardzo zakochana w swoim życiu
by roztapiać się na podłodze
dla kolejnego mężczyzny
który przyprawia mnie o zawrót głowy
mogę przecież spojrzeć w lustro i sama zaprzeć sobie dech w piersiach
Rupi Kaur
Pamiętam niemal wszystkie komedie romantyczne, które obejrzałam jako
nastolatka. Każda z nich miała podobny wydźwięk i przedstawiała związek
romantyczny jako najważniejszą rzecz na świecie.
Nasze młode umysły chłonęły płynące z nich “prawdy”, które zakorzeniły się
dość mocno i zaczęły rzutować na podejście do relacji i ich przebieg.
W związku z tym zaczęliśmy wierzyć w to, że:
Istnieje “druga połówka”, która czeka gdzieś na nas po to, by dać nam
poczucie spełnienia i szczęścia.
To, na czego należy szukać, to oszałamiające doświadczenie miłości, która
jest wprawdzie ślepa, ale góry może przenieść i odmienić nasze życie na
lepsze.
Posiadanie partnera nada sens naszemu życiu i uleczy samotność.
Bycie singlem jest żałosne, smutne i oznacza, że “coś jest ze mną nie tak”.
“Druga połówka” musi chcieć dokładnie tego samego co my.
“Papużki nierozłączki” to piękne określenie i komplement określający parę,
która wszystko robi razem, bo jest tak cudownie zgrana!
Miłość oznacza wyrzekanie się siebie dla drugiej osoby.
On/Ona jest najważniejszy/a, przedkładam jego dobro ponad swoje.
Poświęcanie się dla dobra drugiej osoby jest dobre i właściwe.
Ile jeszcze takich sformułowań znajduje się w Twojej głowie?
Przekonań o tym, że tylko będąc w związku z drugim człowiekiem, możesz
stać się pełna i szczęśliwa.
A gdyby ktoś Ci powiedział, że ty sama jesteś pełna, kompletna i nie
potrzebujesz nikogo, by być bardziej wartościową istotą?
Jak wyglądałoby twoje życie i jakich dokonywałbyś wyborów, gdybyś
dostrzegała w pełni swój potencjał, ceniła siebie i nie uzależniała
swojego szczęścia od zachowań innych ludzi?
Pamiętam jak zakończyłam swój pięcioletni związek. To rozstanie było bardzo
trudne i bolesne. Czułam się samotna i nieświadomie niemal od razu
zaczęłam rozglądać się za kolejnym partnerem. Pragnęłam idealnego
związku, zastanawiałam się nad tym co mogę zrobić, żeby znaleźć tę
“właściwą” osobę, przy której będę czuła się kochana i spełniona.
Na szczęście na mojej drodze zaczęli pojawiać się ludzie oraz książki,
artykuły, wykłady i wywiady, które całkowicie zmieniły moją perspektywę.
Doznałam początkowo bolesnego i niewygodnego olśnienia, że żaden
człowiek nie da mi szczęścia, bo nie jestem szczęśliwa sama ze sobą. Nie
znałam siebie, nie wiedziałam co lubię, czego nie lubię, nie potrafiłam okazać
sobie wsparcia i zająć się sama sobą.
Kiedy to dostrzegłam, obiecałam sobie zrobić wszystko co w mojej mocy, by
pokochać siebie, zaopiekować się sobą i nauczyć się stawiać siebie na
pierwszym miejscu. Stać się dla siebie najważniejszą.
I wtedy zaczął się najwspanialszy czas w moim życiu.
Czas randek z samą sobą.
Wizyt w przeróżnych kawiarniach, spacerów po parkach i lasach, kupowania
sobie pięknych kwiatów, długich wieczornych kąpieli i kobiecych rytuałów,
poszukiwania nowych hobby i przyjemności, uczenia nowych rzeczy.
Na początku było dziwnie, odczuwałam spory dyskomfort, towarzyszyło mi
nawet poczucie wstydu. W głowie pojawiały się myśli, że to nienormalne,
desperackie, że przecież do kina, na spacer, czy na obiad do restauracji
powinno się chodzić z kimś! To kolejne kłamstwo i wzorzec narzucany nam
przez społeczeństwo, kulturę, mass media.
Gdy zostajesz tylko ty, nie ma nikogo kto mógłby odciągnąć cię od
siebie samej. Nie ma “innych” o których trzeba się troszczyć i których
trzeba słuchać. Nie ma innych, którzy będą cię zadowalać i z którymi
możesz się stopić.
Jesteś tylko ty i wszystko to, co próbuje się nieśmiało przebić.
Pragnienia, tęsknoty, lęki, marzenia, a przede wszystkim piękna istota,
która czeka na poznanie i pokochanie.
Tą piękną istotą jesteś TY SAMA.
Mimo dyskomfortów z czasem nauczyłam się siebie słuchać. Dowiedziałam
się na przykład, że nie lubię głośnych miejsc, uwielbiam czytać na ławce w
parku i popijać przy tym latte na sojowym mleku. Stało się to moją ulubioną
rozrywką – poznawałam nowe miejsca na kawiarnianej mapie Wrocławia,
poszerzałam swoją biblioteczkę, bo namiętnie czytałam książki o tematyce
psychologicznej i rozwojowej (w końcu miałam na to czas!) i każdego
wieczoru zapalałam świecę praktykując “wyliczankę wdzięczności”, czyli moje
ukochane narzędzie, dzięki któremu zaczęłam dostrzegać JAK WIELE MAM,
zamiast koncentrować się na tym czego nie mam. Zaczęłam doceniać to, że
jestem sama. Autentycznie pokochałam ten stan i zaakceptowałam go. Było
mi dobrze samej, czułam się szczęśliwa JAK NIGDY.
Rozpoczął się dla mnie trwający po dziś dzień proces nauki kochania siebie i
rozwijania w oparciu o szacunek i samo współczucie. Wciąż siebie poznaję,
odkrywam własną moc i pozwalam jej rozlewać się we wszystkich obszarach
życia.
Droga do szczęścia i spełnienia wybrukowana jest zadaniami, które mają ci
pomóc zweryfikować jak bardzo siebie kochasz.
Pozwól sobie na tę drogę, pozwól sobie zarówno na pewność jak i
niepewność, na sukcesy w trakcie tej podróży jak i na porażki.
Pozwól sobie na pożegnanie ze starymi wzorcami, które nie służą, a blokują
twoją radość, kreatywność, moc, sukces.
Receptą na wszystkie bolączki jest miłość – w pierwszej kolejności ta do samej
siebie!

Największa satysfakcją dla blogerki jest pogadać.
Jeśli jesteś tu po raz pierwszy powiedz cześć, jeśli znamy się już dłużej powiedz coś więcej.
Napisz, skomentuj, poznajmy się, pogadajmy.

Jeśli ten wpis Ci się spodobał i czujesz, że spodoba się też Twoim znajomym – będę wdzięczna, jeśli udostępnisz go na  Facebooku
Dużo mnie jest też na Instagramie. Rozkręcam się na Instastories (powoli, ale jednak).

Udostępnij na FB

Dodaj komentarz